Ciężar zakłamania


Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie opuszczać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą. Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: Nauczycielu, tymi słowami nam też ubliżasz. On odparł: I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie. (Łk 11,42-46)

Stawianie wymagań jest czymś dobrym. Mamy wymagać zarówno od siebie, jak i od innych. Ale wymaga to konsekwencji wyboru. Jeśli wymagamy od tych, którzy w jakiś sposób od nas zależą to, nie możemy sami swoim postępowaniem przeczyć temu. Podam przykład. U nas w szkole nie można korzystać z komórek. Teoretycznie obowiązuje to wszystkich, ale praktycznie tylko uczniów. I  skoro zdarza mi się odebrać telefon w czasie lekcji (rzadko, ale się zdarza), to nie mogę karać uczniów za korzystanie z telefonu (oczywiście w granicach rozsądku). Jeśli mówię, że na wycieczkę mają wziąć wygodne buty, to sama też takie ubieram. Jeśli sama krzyczę, to nie mogę wymagać, żeby zwracano się do mnie kulturalnie. To są  bzdury, ale z takich bzdur składa się nasza codzienność. Niestety ludzie często zapominają, że są ludźmi. Jak tylko dojdą do władzy zaczynają pokazywać swoją wyższość. Najlepiej wiedzą to pracownicy firm z tzw. „trudnymi szefami”. Bez sensu jest np. przepis, że kasjerka z szacunku dla klienta nie może nawet na chwilę usiąść. Tak pracuje na przykład moja bratowa. Jaki to szacunek? Gdzie człowieczeństwo? To praca ponad siły.

Zakazy, nakazy muszą być. Muszą być ludzie, którzy je stawiają i egzekwują, ale sami też muszą im podlegać. Wtedy są wiarygodni. 

Dwa lica hipokryzji… zakłamanie i pozowanie..

Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie opuszczać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą. Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: Nauczycielu, tymi słowami nam też ubliżasz. On odparł: I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie. (Łk 11,42-46)

Grzmi dzisiaj głos Nauczyciela. Ale nie dotyczy ten głos tylko faryzeuszy, którzy z jednej strony nakładali na innych mnogość przepisów a sami ich unikali. Może zacznę od kilku przykładów z dnia codziennego ówczesnych czasów. Słynne jest tak zwane powiedzenie …szabasowa droga. Pisałam już o niej wcześniej. A jak ją „obejść” ??  Otóż jak wiemy w ciągu dnia sabatowego można było oddalić się od swego domu na mniej więcej kilometr. Ale jeśli na końcu ulicy przeciągniemy sznur to wtedy ulica staje się miejscem zamieszkania.. i .. i mamy znowu „nowy” kilometr… W szabat nie można było wiązać żadnych sznurów nawet zabronione było wiązanie węzłów na sznurach żeglarskich czy też wiązać uzdę wielbłądowi.. ale.. ale kobieta mogła się przewiązać sznurkiem wokół bioder. Kiedy więc potrzeba była taka, aby wybrać wody ze studni.. używano.. damskich fartuchów.  Był też zakaz noszenia ciężarów… ale w sposób nazwijmy to.. tradycyjny. Wyjściem z tej sytuacji było … przenoszenie rzeczy w inny.. iż „zwyczajny” sposób rzeczy.. na przykład.. nogą albo łokciem .. albo we włosach.. albo w sandale czy też w portmonetce odwróconej do góry dnem.  Trzeba przyznać Faryzeuszom.. że fantazję i wymyślanie zakazów.. i swoistych antidotum  na nie.. to mieli ogromną. A powiadają, że Polak potrafi..

A skoro tak bardzo wszystko rozdrabniali to również z Pisma czynili mozaikę czy puzzle, których przeciętny człowiek nijak złożyć nie potrafił. Do tego oczekiwali wszelkich honorów za swą wiedzę.

Dzisiaj niestety bywa podobnie.  Są ludzie wykształceni w określonym kierunku a mimo to nie potrafią wskazać drugiemu człowiekowi drogi. Poza tym przekonują do swych racji zamiast głosić Ewangelię. Hipokryzja wkradła się  w nasze życie już dawno temu i trudno ją wyplenić. Z jednej strony uznajemy siebie za katolików a z drugiej strony stosujemy się do własnych praw. Z jednej strony napominamy bliźniego.. a sami robimy dokładnie to samo, bo uznajemy.. że my możemy… ale inni to już nie. My również analizujemy… prawo i dochodzimy do przedziwnych wniosków. Zastanawiamy się.. czy dłubanie w nosie to grzech ciężki … jeśli dłubie się w kościele.. a jeśli w nawie…? To też ciężki ? A jeśli dłubię w nosie na lekcji.. to już nie jest to grzech ?? A może.. grzechem jest samo skierowanie palca w kierunku nosa…?? Zajmujemy się często naprawdę bzdurami, które sami sobie nakładamy. Pytanie tylko.. po co ?? Dlaczego szerokim łukiem pomijamy nauki Nauczyciela a skupiamy się na czymś.. o czymś każdy wychowany człowiek powinien wiedzieć ?? Czemu debatujemy czy do Komunii uklęknąć czy też na stojąco? A może do ręki? Czy forma zasłania nam aż tak bardzo głębie Prawdy? A może to taki.. chwyt… i usprawiedliwienie siebie..? Zatem.. paradoks w nasze działanie jest wpisany.. czy zwykła hipokryzja? Czemu tak bardzo i tak łatwo oszukujemy siebie ? Nadajemy przeróżne nazwy.. i wychodzi nam wręcz masło maślane. Cóż bowiem oznaczać ma.. wierzący nie praktykujący? Cóż ma bowiem oznaczać.. że trzymając  jeszcze w ręku różaniec potrafimy wzrokiem zabijać innych ?? Nasuwa mi się tutaj.. znany nam wszystkim wierszyk.. Ignacego Krasickiego.. :

Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa: „… i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy” – biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności

 

Oj.. uchowaj.. uchowaj…